Choć uważamy, że jesteśmy jednym i tym samym, przez całe
życie się zmieniamy. Bo przez całe życie się uczymy – istotą naszego bytu jest
przyswajanie informacji. Dopiero z nich budujemy narrację i to one są spoiwem
interakcji społecznych. Jak mówił Kartezjusz – myślę więc jestem. W odróżnieniu
od mniej bystrych stworzeń posługujemy się systemem symbolicznym kodującym
informacje do poziomu abstrakcji – ta zaś umożliwia nie tylko niezwykle
precyzyjne opisywanie rzeczywistości, ale i snucie idei i hipotez. Tyle że nie
do końca wiemy jak z tych symboli konstruujemy znaczenie – przecież nie mamy w
głowie słowników. W lingwistyce kognitywnej przyjmuje się, że język jest
instrumentem tak zwanej ucieleśnionej symulacji, czyli przywoływania własnych
doświadczeń percepcyjnych. I dopiero z takiego tworzywa możemy lepić swoje
ludzkie koncepcje.
Trudno bowiem nie ulec wrażeniu, że życie nie jest czymś w
rodzaju opowieści. Tak naprawdę jesteśmy tylko jej narratorami. To znaczy nie
zapisujemy wspomnień jak komputer plików tylko wyławiamy z nich to co było
najbardziej nasycone emocjonalnie. A potem „przerabiamy” to tak, żeby zawsze
było spójne z tym co obecnie czujemy i myślimy. Budząc każdy elementarny ślad
pamięciowy (engram) rekonstruujemy przeszłość umieszczając ją w obecnym
kontekście poznawczym. Więc choć to na podstawie przeszłości symulujemy
przyszłość, nasza pamięć jest też swego rodzaju symulacją. W pewnym sensie
każdy z nas pamięta to co chce. Każda nasza myśl wynika zawsze z poprzedniej –
jest skutkiem bezustannej aktywności mózgu. To kontekst tworzy znaczenie.
Wiedza jest więc czymś więcej niż zbieraniem danych – to rezultat dostrzegania
przez nas zależności pomiędzy różnymi zdarzeniami. Każda przyswajana informacja
jest umieszczana w matrycy percepcji i analizowana w świetle obecnych tam
interpretacji.

Dzięki temu stworzyliśmy kulturę i technikę. Nasz aparat
mózgowy potrafi świetnie wyławiać wzorce i improwizować – kreatywnie
przekształcać je w nowe kombinacje. To właśnie otwartość na wciąż nowe
interpretacje życia jest naszą „duszą”. Uczenie się nie polega więc na tym żeby
przyswoić jak najwięcej wiedzy. To raczej znajdywanie powiązań pomiędzy
istotnymi dla nas informacjami. Choć brzmi to jak herezja stosowany w szkołach,
na kursach i szkoleniach system „blokowego” przyswajania wiedzy jest sprzeczny
z naszą naturą neurologiczną. Dlatego przysłowiowy „kujon” jest tak często
jednocześnie tępakiem. Mądrzejszym stanę się nie gromadząc dane które wkrótce
zapomnę, tylko rozumiejąc mechanizmy. Na przykład nie sposób rozumieć historii
bez odnoszenia jej do kultury, która z kolei jest wtórna do mechanizmów
biologicznych... I tak dalej. Przy tym tylko to co jest istotne emocjonalnie (a
więc fascynujące) naprawdę się w nas wpisuje. Dlatego „gubimy” większość
balastu informacyjnego już po egzaminach.
Wiedza z której nie korzystamy jest eliminowana przez nas
mózg jako „śmieciowa”. Korzystając ze swych ograniczonych zasobów musi on
przecież posługiwać się tylko tymi wiadomościami które wnoszą coś do obrazu
rzeczywistości. Właśnie dlatego człowiek ciągle jest w stanie aktualizować
swoją wiedzę. Świadomość jest czymś w rodzaju filtra informacyjnego, a nie bazy
danych. Tylko dlatego, że nasza pamięć jest tak ulotna, mamy kreatywne umysły.
I to dlatego rozumujemy „po ludzku”, czyli nadajemy powiązaniom między
zjawiskami znaczenie. Konsekwencją tego jest umieszczanie wszystkiego w jakimś
znaczeniu, przez co możemy to zrozumieć. I choć wynikają z tego różne błędy
poznawcze konteksty informacyjne z którymi się stykamy wyrabiają w nas szereg
intuicji. Pożyteczna jest tylko wiedza sprowadzona do funkcjonalnych „skrótów
myślowych”. Uczyć się suchych faktów, dat, formułek czy definicji, ma taki sens
jak wkuwanie książki telefonicznej. Choć społeczeństwo uważa, że czas i
przestrzeń na naukę powinna być jakoś odseparowana od życia, to uczymy się cały
czas i ciągle coś „przerabiamy”. Nie jest ważne ile wiem, tylko co z tego
wszystkiego rozumiem.
Zapamiętywanie „bloków informacyjnych” nader często staje
się więc tylko uciążliwą koniecznością. Jeśli bowiem skupiamy się na życiu
celebrytów, tatuażach, serialach, piłce nożnej, modzie, gadżetach i fejsbuku to
wypieramy z mózgu wiedzę konieczną do rozumienia innego rodzaju zależności.
Erudytami nie są więc ludzie którzy posiedli cyrkowe umiejętności pamięciowe,
tylko ignorujący wiedzę zbyteczną. Gówniana informacja jest gorsza od żadnej
informacji bo tylko zaśmieca obraz sytuacji. Sęk tylko w tym, co ktoś rozumie
jako taką sytuację. Bo często chcielibyśmy stosować wiedzę instrumentalnie – do
zarabiania pieniędzy, uwodzenia kobiet czy przekonywania wyborców. Najlepsze
recepty mogą być jednak tylko inspiracjami dla naszej kreatywności – właśnie po
to mamy świadomość. Nie ma żadnych magicznych sztuczek, ale ponieważ wielu
desperatów chce „łopatologicznej wykładni” mnożą się wszelkiej maści doradcy,
eksperci i trenerzy, którzy najlepsi są tylko w doradzaniu. W życiu musimy
używać własnego mózgu, a nie zbiorów zaklęć. Z punktu widzenia edukacji
kluczowe powinno być budzenie pasji, a nie wtłaczanie do głowy programowych
matryc.
Uważam że w życiu kluczowe jest tylko ustalenie swojej
filozofii życiowej – potem niestety stajemy się jej wykonawcami. Przy tej
okazji najbardziej denerwują mnie osobnicy kwestionujący moją filozofię. Bo
choć pewnie jak wszyscy nie odgarniałbym od siebie pieniędzy, pięknych kobiet i
pochlebców, droga do tego jest długa, żmudna i mozolna. Pytanie więc czy nie
lepiej cieszyć się po prostu tym co samo przychodzi, zamiast pogrążać się w
spirali pragnień. Nie jestem w stanie żyć instrumentalnie, bo wtedy
to już nic mi nie wychodzi. To raczej życie jest dla mnie instrumentem
żeby pozyskiwać czas i przestrzeń dla własnych poszukiwań. Jedyne co mogłyby
zapewnić mi pieniądze to wolność od ekonomicznej pańszczyzny. Tymczasem jestem
minimalistą z konieczności – nie mam serca do interesów, bo kojarzy mi się to z
przyswajaniem jakiejś nudnej wiedzy fachowej i ciągłym zmuszaniem się żeby nie
odpuścić. Rozwijanie się w innym kierunku przychodzi mi bardziej naturalnie. Statystycznie nikt nie jest od nikogo głupszy czy mądrzejszy, tylko po
prostu inny. Każdy z nas sam kreuje zawartość swojego umysłu, żeby realizować
własną filozofię. Powodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz