Kryzys poprawności politycznej wynika z kryzysu naszego
człowieczeństwa. Zawsze bowiem łatwo mówić, że wszyscy są równi, kiedy ma się
pełny żołądek. Kiedy natomiast ma się pusty, myśli się przede wszystkim o tym,
co można komuś zabrać. A kiedy ktoś chce nam coś zabrać, to już wtedy nie
jesteśmy równi. Bo wtedy dostrzegamy, że jesteśmy równiejsi. Ponieważ idea
powszechnego braterstwa (wynikająca z chrześcijaństwa i lewactwa) przejawiać
się miała tylko w krasomówstwie, wobec nadciągających nowych wyzwań okazała się
całkowicie bezradna. Lubimy oglądać wzruszające filmy i na różne sposoby
manifestować swój humanizm, ale instynkt samozachowawczy czyni nas egoistami.
Dlatego niech władza pomaga komu chce, byle nam nic nie zabrała. A jak nam coś
da, to niech obraża kogo popadnie. Już kiedyś wymyślono taki socjalizm tylko
dla swoich – nazywano go narodowym.
Narodowy socjalizm z socjalizmem miał niewiele wspólnego, bo
opierał się na wyzysku innych ludzi. Podobnie zresztą jak bolszewicki, tyle że
opierał się na tym oficjalnie. Retoryka faszyzmu (nazizm był tylko jego
najskrajniejszą wersją) ostrzegała przed „zepsuciem moralnym”, liberalnymi
wartościami i spiskiem obcych, zapowiadając rychłe rozprawienie się z
żydo-komunistami, masonami i cyklistami, ku chwale ojczyzny. Wtedy wydawało się
to tylko polityczną bufonadą, ale niebawem okazało się, że miliony
Europejczyków potrafią być skończonymi szumowinami. Wystarczyło tylko zabrać im
żarcie. Dlatego nie mam złudzeń – pomimo wszystkich naszych osiągnięć
cywilizacyjnych pozostajemy w znacznej mierze skurwysynami. Nacjonalizm Hitlera
był nonsensem, a on sam bratał się z żółtymi Japończykami, islamskimi
radykałami i prawosławnymi Rumunami, a nawet słowiańskimi szowinistami. Niemcy
szukali swoich korzeni w Tybecie, a w hitlerowskich szeregach walczyli Rosjanie, Turkmeni, Albańczycy i Hindusi. W świetle tych faktów historycznych
brednie o przywracaniu rasowej czystości wydają się ponurym żartem.
Cokolwiek by nie mówić, choć na gruncie własnych
starożytnych osiągnięć, europejska tożsamość kształtował się pod silnym wpływem
kultur bliskowschodnich – w tym semickich. Dlatego w sensie kulturowym możemy
mówić o cywilizacji śródziemnomorskiej, czy nieco wężej –
judeochrześcijańskiej. Dzisiejsza genetyka umożliwia badanie naszej etnicznej
historii na sposoby o których się nazistowskim pseudoantropologom nawet nie
śniło, ale cokolwiek by nie mówić – kulturowo pochodzimy od żydostwa. Nawet sam
nacjonalizm wydaje się żydowskim wynalazkiem – rozproszeni po świecie Żydzi
kultywowali swoją odrębność pomimo trudności, zamiast się asymilować. Dlatego
naziści musieli odwoływać się aż do czasów pogańskich, albo kwestionować
etniczne pochodzenie Jezusa. Swoją drogą całkiem możliwe, że nie był Żydem,
tylko Aramejczykiem, ale nie ma to wielkiego znaczenia, bo swoje teorie
głoszone w Palestynie i Syrii, wywodził z mistycznego judaizmu. Kiedy Mahomet
szerzył monoteizm na Bliskim Wschodzie najbardziej opierali mu się Żydzi, bo
dla nich sama idea proroka, który nie był Żydem, wydawała się absurdalna.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz