Ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Nigdy nie
przestanie mnie zdumiewać ile potrafią z siebie wykrzesać miłości i nienawiści.
Czasami może być to koktajl wręcz zdumiewający – nigdy nie wiadomo co wypłynie
na wierzch. Dlatego mówią, że najbardziej ranimy tych których kochamy. Mówią
też, że miłość łatwo się może zmienić w nienawiść. Jedno i drugie jest ludzkim
fenomenem.
Zwierzęta nie potrafią odczuwać miłości i nienawiści
– no może z małymi wyjątkami. Na przykład biolodzy są zdania, że słonie doświadczają
tęsknoty za zmarłymi, dbają one bowiem o szczątki zmarłych zwierząt. Świat
przyrody jest jednak o wiele bardziej racjonalny niż nasz. Wszelkie zachowania
takie jak agresja czy okazywanie troski mają z reguły swoje uzasadnienie
adaptacyjne.
Mózgowe skrypty są uruchamiane przez określone
bodźce. Kiedy okazać zachowanie władcze, a kiedy uległe nie jest wyborem
przypadkowym. Zwierzęta nie mogą sobie pozwolić na marnowanie życiowej energii.
Ale my jesteśmy pod tym względem mniej pragmatyczni. To nasze obciążanie genetyczne – dzięki rozwiniętej inteligencji możemy analizować sytuację co
zmniejsza automatyzm naszych poczynań. Długotrwała pamięć czy zdolność
długofalowego planowania to czynniki dzięki jakim wykształcić się mogły tak
specyficznie ludzkie zachowania jak zemsta.


Psychologia ewolucyjna mówi, że zachowania
zwiększające sukces reprodukcyjny są przekazywane, a zmniejszające go zanikają.
W ten sposób nie jesteśmy niestety w stanie wyjaśnić wszystkiego – na przykład
skąd się bierze bezproduktywny genetycznie homoseksualizm. A jednak pedalstwo
jest faktem. Jakiekolwiek są przyczyny takiego stanu rzeczy, nawet pedalstwo
nie jest domeną wyłącznie ludzką – w świecie zwierząt bezproduktywne pieszczoty
są szeroko rozpowszechnione. Żyrafy czy bizony oddają się nawet częściej
rozkoszom homoseksualnym, niż tym wiodącym do rozrodu. Prawie jedna czwarta
potomstwa łabędzi czarnych wychowywana jest przez pary jednopłciowe. Największe
natężenie sodomii zaobserwowano natomiast u naszych bliskich krewnych –
szympansów bonobo. Tylko jedna czwarta stosunków seksualnych ma tam charakter
heteroseksualny. Dobrze że nie jestem szympansem.
Nienawiść do pedałów jest zatem śmieszna, w
szczególności kiedy odwołuje się do „prawa naturalnego”. Gejostwo jest bardziej
naturalne niż silikonowe cycki, siatkowane pończochy i wysokie obcasy.
Oczywiście nie dla każdego jest pociągające. Naturalność możemy rozpatrywać w
różnoraki sposób – nawet sam fakt noszenia szpilek uzasadnić możemy doborem
naturalnym. Po pierwsze szpilki optycznie wydłużają nogi, a ich długość ma
znaczenie dla męskiej podświadomości – dłuższe mają świadczyć o lepszej
kondycji genetycznej. Po drugie chód kobiety w szpilkach staje się bardziej
seksowny – buty na wysokim obcasie wymuszają kołysanie biodrami i napięcie mięśni łydki. Jak widać natura i
kultura wzajemnie się przenikają. „Naturalność” obyczajowego konserwatyzmu to
nonsens – celem zalotów jaskiniowca nie był sakrament, tylko dobranie się do
dupy, a monogamia miała zabezpieczać samice przed zachowaniami takimi jak
uśmiercanie młodych przez obcych samców i zapewniać im wsparcie w opiece nad
potomstwem. Okres dojrzewania jest bowiem u ludzi wyjątkowo długi, ale bez
wątpienia bardzo owocny.
O ile w sprawach obyczajowości tradycjonaliści
obowiązkowo powołują się na naturę, całkowicie błędnie zresztą, o tyle to co
najbardziej ludzkie wywodzą z czynników nadprzyrodzonych. Człowiek jest więc
według nich tak wspaniały, ponieważ został stworzony na boże podobieństwo.
Oczywiście to nonsens. Przy całej swojej niedoskonałości człowiek jest istotą
niezwykłą, ale wyewoluował z gatunków mniej złożonych i był to proces który
określił kim teraz jesteśmy. Większość naszych zachowań nie jest skutkiem
świadomych decyzji. To my stworzyliśmy Boga na swoje podobieństwo – absolut obdarzyliśmy
cechami antropomorficznymi, świadomość w naszym systemie pojęciowym musiała
cechować się neurochemicznymi emocjami – wierzymy więc że Bóg może się na nas
złościć, smucić się czy cieszyć z naszego postępowania. Najwspanialszą ludzką
umiejętność – miłość, również wywodzimy od Boga. Widzimy w niej boską cząstkę,
jaką w nas tchnął.
Lecz gdyby istniał jakiś Bóg, nie przypominałby
zbytnio człowieka, ponieważ człowiek jest istotą społeczną. Bóg zaś nie
odczuwałby konieczności wchodzenia z kimkolwiek w interakcję jako byt doskonały
i komplementarny. Niczym cytoplazmatyczny ocean pokrywający planetę Solaris w
książce Lema, pokazujący nam niemożność zrozumienia wszechświata, antropomorficzny fantom starca siedzącego na
chmurze wciąż wskazuje jak bardzo jesteśmy zapatrzeni w siebie.