Walentynkowa presja każe być kochanym i to właśnie jest
najgorsze. Bo łatwiej jest zakochać się niż być kochanym. Łatwiej stworzyć
sobie w umyśle jakąś bajkę niż ją zrealizować. Łatwiej oczekiwać, że seksbomba
będzie wrażliwa i inteligentna, niż zadbać o szarą myszkę. Łatwiej płakać przez
macho niż przytulić się do fajtłapy. Miłość ma często gorzki smak, bo łatwiej
marzyć o kimś, niż spełniać cudze marzenia. Dlatego tyle starych małżeństw na
siebie psioczy, tyle jest zdrad i pozwów rozwodowych. Oczekujemy że miłość
będzie czymś baśniowym, a w końcu staje się czymś prozaicznym. Rutyna, nuda i
sprzeczne upodobania, kłótnie o pieniądze i bolesne słowa – oto los wielu
związków. Uwodzenie jest bowiem rodzajem marketingu, a po dokonaniu transakcji
towar nierzadko okazuje się przereklamowany. W dodatku może się okazać
cholerykiem, chamem, niedotykalską czy zołzą. I na pewno ma jakieś idiotyczne
przyzwyczajenia.
- Jedyna istota którą kocham, mój syn, wychował się w
piekle mojego małżeństwa, tak jak ja wychowałem się w piekle małżeństwa moich
rodziców – rozmyśla bohater kultowej polskiej komedii „Dzień świra”.
Komedia jak komedia, ale tytułowy „świr” to postać wyrażająca nie tylko skowyt
osobistego upadku, ale i rozczarowanie oszustwami kultury – obrazkami sielanki
jakimi mają być rodzina, dom i cały ten przepis na życie. Ponieważ Adam
Miauczyński jest nieudacznikiem ciężko jest komukolwiek się z nim utożsamiać.
Jego cynizm jest jednak znamienny – nie zaznawszy szczęścia rodzinnego ani w
dzieciństwie, ani w życiu dorosłym, uważa całe to gadanie o domowym cieple za
plugawe brednie, a miłość za fałszywą nadzieję. Każdy z nas zna osoby tak
rozgoryczone, więc nie jest to przybysz z kosmosu. Jak stwierdził odtwórca
głównej roli, Marek Kondrat, tym skutkuje „samotność w domu, samotność na
zewnątrz, samotność ze swoją wrażliwością”.
Pół biedy, że takie „kwaszenie się” psuje życie wewnętrzne,
lecz co gorsza skutkować może zawiścią do jednostek spełnionych i szczęśliwych.
Jeśli czuć się będziemy gorsi, z całą pewnością uznamy to za niesprawiedliwość,
a szczęściarzy za posiadaczy należnego nam fartu. To wszystko na co spoglądamy
pożądliwie, a czego nie możemy mieć i dotykać, postrzegamy w takiej sytuacji
jako zdobyte podstępem i cwaniactwem. W ten sposób wyjaśniamy miłosne podboje,
sukcesy finansowe i społeczne uznanie. Ale świat nie składa się przecież tylko
z dupków. Powodzenie nie zawsze świadczy o wartości człowieka, tak jak
przygnębienie o jego mierności. Kiedy myślę o zgorzkniałych, rozczarowanych,
złośliwych marudach, najczęściej mi ich żal. Co prawda mamy obowiązek być
szczęśliwymi, ale trudno obwiniać kogoś kto wpadł w spiralę czarnych myśli –
niekiedy tkwi w tym jakieś przysłowiowe złamane serce, ponure doświadczenie,
piętno traumy.

Znalazłem nawet w internecie poradniki „Jak przetrwać
Walentynki”. Znalazłem, nie dlatego że bałem się tego dnia, ale buszując w
sieci natrafiam na różne dziwne teksty. Internetowe porady na ten dzień są
dosyć denne, a na ogół sprowadzają się do tego, żeby znaleźć sobie jakieś
przyjemne zajęcie, jeśli nie można się oddawać urokom miłości. Tyle że
przyjemności powinny być obecne w naszym życiu każdego dnia. Tym co może psuć
satysfakcję z singlo-walentynkowych rozrywek jest przede wszystkim zewnętrzna
presja. Czujesz, iż inni myślą, że coś z Tobą nie tak. Czasami nawet głośno to
wyrażają. „Zostań jeszcze, co będziesz w domu sam robił?” i takie gadki. Jakby
jedyną możliwością w takim wypadku było siedzieć i się dołować. Czasami ludzie
są bardziej wkurwiający niż samotność. W odruchu obronnym można przyjąć
założenie, że tak naprawdę miłość to nic ciekawego, lecz to również dosyć
naciągana teoria. Miłość jest naszym biologicznym przeznaczeniem. Potrzeba
miłości jest wpisana w nasze mózgi, a zaprzeczanie jej zaklinaniem
rzeczywistości.
Wobec powyższego nie mogę udawać, że bycie singlem jest
tylko moim wyborem. Częściowo jest, ale wynika niestety głównie z konieczności.
Na widok pięknej kobiety zawsze boleśnie uświadamiam sobie jak bardzo brakuje
mi seksu. Tym bardziej im bardziej wyzywająco, słodko i prowokacyjnie wygląda.
Potrafię jednak zrozumieć brak miłości, bo wiem, że sam nie jestem w stanie
każdego pokochać. Kiedy mówisz komuś: „Nic do Ciebie nie czuję”, znaczy to że
wyklucza to chemia, instynkt i subiektywny potencjał matrymonialny. Emocje są mechanizmami
neurologicznymi sprawiającymi że chcemy tego czego chcemy. Takie jest prawo
natury.