Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 listopada 2025

OPERACJA TRANSLACJA

 Wychodzi coraz więcej smaczków związanych z ostatnim "planem pokojowym". Amerykańska "propozycja" opierała się na... rosyjskim dokumencie. Ten pisany cyrylicą świstek makulatury, którym człowiek cywilizowany mógłby się co najwyżej z obrzydzeniem podetrzeć, służyć ma za podstawę wizji nowego geopolitycznego porządku Europy, a co za tym idzie świata, na całe dziesięciolecia.

Kiedy Trump zaczął już nawet mówić do rzeczy - o przekazaniu tomahawków i drastycznych sankcjach, wnet trzeba było wysłać jakiegoś elokwentnego "inteligenta" by go trochę rozmiękczył. Tak doradził kacapom sam... amerykański negocjator o słowiańsko brzmiącym nazwisku Witkoff. Facet jest dyplomatycznym żółtodziobem ale zna się z Trumpem jeszcze z czasów biznesowych.

Ponoć łączy ich pasja gry w golfa i niejasne kryptowalutowe interesy, a Trump bezgranicznie mu ufa i chuj go obchodzi, że Witkoff nie ma zielonego pojęcia o geografii, historii i kulturze Europy i Ukrainy. Witkoff ma za zadanie doprowadzić do pokoju, żeby jego szef dostał w końcu Nobla i  uczynił Amerykę znowu wielką. Jeszcze w marcu ten osobnik dyskutował o ściśle tajnych sprawach na komunikatorze Signal przebywając akurat w Moskwie.

No cóż, być może jest tylko nieodpowiedzialnym idiotą, co bynajmniej dobrze nie wróży. Możliwe jednak, że to ruska wtyczka. Wskazywać by na to mogła tak zwana sprawa Gołubczika. W 2013 roku Witkoff wystawił list rekomendacyjny dla podejrzanego typa w ramach pewnej procedury zatwierdzania nabywcy przez zarząd budynku stosowanej w ekskluzywnych nieruchomościach.

Rzeczony Gołubczik był już wtedy oskarżony o powiązania z rosyjską mafią i proceder prania jej pieniędzy na rynku luksusowych nieruchomości, a ostatecznie przyznał się do winy i został skazany. Ale to już stare dzieje... Od kiedy Witkoff został "specjalnym wysłannikiem" Trumpa do Moskwy, wydaje się tylko powielać rosyjską narrację.


Zresztą sami Rosjanie wskazali go jako optymalnego negocjatora - nie chcieli negocjować z generałem Kellogiem, bo ten był zbyt proukraiński. Witkoff jest na tyle głupi (albo sprzedajny), że twierdzi jakoby Rosja miała uzasadnione roszczenia do okupowanych ukraińskich terytoriów, bo rzekomo odbyły się tam demokratyczne referenda w których ludność opowiedziała się za ruskim mirem... Najwidoczniej nie słyszał o tym, że to stara sowiecka metoda.

Teraz zaś doradzał rosyjskiemu ekspertowi od polityki zagranicznej Jurijowi Uszakowi jak rozmiękczyć zirytowanego Trumpa. Agencja Bloomberg ujawniła tajemnicze nagrania na których jeszcze przed wizytą Zełenskiego w Białym Domu "negocjujący" telefonicznie Witkoff instruuje Ruskich co mają teraz zrobić żeby gówno z tego wyszło. - Pójdę bo mnie tam chcą, ale zorganizuję z waszym szefem rozmowę jeszcze przed tym piątkowym spotkaniem - mówił Witkoff.

Rzucił też kilka bezcennych rad jak rozmiękczyć ego swego narcystycznego prezydenta. Jednym słowem to pizda a nie "negocjator" - w ogóle na nic nie naciska, a wręcz sabotuje sprawę i spiskuje z wrogiem. Jeśli Donald Trump ma takich ludzi, to nie dziwota że wraca do śpiewki o pokoju uwzględniającym "rosyjski punkt widzenia". Punktu widzenia bandytów i terrorystów w ogóle nie powinniśmy brać pod uwagę, o ile nie zostaniemy do tego zmuszeni.


Populistyczny "twardziel" wydaje się jednak zmęczony tą wojną, bo łatwiejszym wrogiem jest Antifa czy choćby Wenezuela. Republikanie są jednak podzieleni - ci starej daty, jeszcze sprzed epoki trumpizmu, rozumieją że zbytnie ustępstwa doprowadzić mogą do erozji całego światowego układu sił i systemu bezpieczeństwa. Frakcja "reakcjonistów" z ruchu MAGA i tym podobnych środowisk opowiada się za podejściem izolacjonistycznym i olaniem całego globu.

Być może więc zmienność Trumpa jest pochodną nie tylko jego niezrównoważonej psychiki, ale też wewnętrznych tarć w obozie republikańskim. Polscy wyznawcy Trumpa lubią się raczej dopatrywać w tym swoistej "dyplomacji wahadłowej" czyli gadania to z jednym to z drugim występując niby w charakterze pośrednika. Gdyby jednak tak było oznaczałoby to chęć zdystansowania się od sprawy, a nie stanięcia po naszej stronie.

Mówi się też o "odwróconym Kissingerze" czyli manewrze mającym wyrwać Rosję z chińskich objęć oferując jej jakieś korzyści i współpracę. Biorąc pod uwagę stopień uzależnienia Niedźwiedzia od Smoka i fakt, że tylko chińska pomoc pozwala Rosji jeszcze funkcjonować strategia taka musiałaby być mrzonką. Prędzej to Rosja rozbija transatlantycką jedność ku chwale lokalnych nacjonalistów zawłaszczających skromne narodowe poletka i wysysających z nich konfitury.


Do słynącego z piaszczystych plaż, latynoskich piękności i klubów nocnych Miami udał się chujogłowy wysłannik Kremla Kirył Dmitriew. Spotkał się tam właśnie ze Stevem Witkoffem i zięciem Trumpa Jarredem Kushnerem. Pomimo że był objęty sankcjami wydano mu specjalne pozwolenie na wjazd do Stanów Zjednoczonych. Ustalono tam to co ustalono, czyli jak wiemy absurdalny "plan pokojowy", zakładający nawet oddanie terytoriów których azjatycka horda nie zdołała póki co wyszarpać.

- Przekażę im nasze stanowisko, a oni przekażą to jako swoją wersję - to fragment rozmowy między Dmitrijewem a Uszakowem ujawniony przez agencję Bloomberg. Uszakow wyrażał pewne obiekcje, sądząc że Jankesi mogą "błędnie zinterpretować propozycje". Dmitriew zapewnił, że wpłynie na Witkoffa tak aby przetłumaczył dokument "słowo w słowo".

Amerykańscy negocjatorzy byli na tyle leniwi, że po prostu dokonali tłumaczenia przez automatyczne narzędzie, przez co w tekście znalazło się wiele wyrażeń nietypowych dla osób posługujących się językiem angielskich, a będących w istocie translacją rusycyzmów. Takie właśnie są kulisy "negocjacji" administracji Trumpa z rosyjskimi cwaniakami. Los świata zależy od ustaleń dyletantów znających się tylko na biznesie.

sobota, 22 listopada 2025

BIZNESPLAN

 
Hitem wczorajszych wiadomości był nowy plan pokojowy Donalda Trumpa, a w zasadzie Władimira Putina. Mówili że to jeszcze nieoficjalne, ale ze strony amerykańskiej nie popłynęło żadne dementi. Czyli Ukraina ma oddać cały Donbas bez walki, zredukować armię i płacić Amerykanom za gwarancje bezpieczeństwa.

Pocieszeniem dla nas ma być zapis, że Rosja nie dokona inwazji na sąsiednie kraje w co uwierzyć może chybna tylko ignorant zamknięty w alternatywnej bańce informacyjnej. Niestety jest takich wielu. Mają też u nas stacjonować europejskie (czyli nie amerykańskie) myśliwce, choć nikt z Polakami ani Europejczykami tego nie konsultował.

Co za wielkoduszność - powinniśmy chyba skakać z radości. Wojna wreszcie się skończy - Ukraińcy wrócą do domów zostawiając nam miejsca pracy przy łopacie i miotle, skończy się kurestwo i złodziejstwo, nie będziemy płacić banderowcom. Nareszcie będzie można się skupić na bezmyślnej konsumpcji, pamięci narodowej i sprawach obyczajowych.

Rosja natomiast wróci na salony, zostaną zniesione sankcje, a USA podpisze z nią umowę o długoterminowej współpracy gospodarczej!!! Rzeczywiście Trump to twardy gracz - docisnął do ściany całą Europę i Ukrainę. Jeśli kijowskie marionetki nie zgodzą się na ten plan Janksesi nie będą już dostarczać im broni ani danych wywiadowczych.


Po co sprzedawać broń - za co płaci Europa - skoro lepszym interesem będzie "haracz"? Zełenski z przerażoną miną wygłosił dramatyczne orędzie do narodu, w którym przestawił swój moralny dylemat: honor i wolność oznaczać będzie ciąg dalszy coraz trudniejszej walki. Po podpisaniu kapitulacji miałby w ciągu stu dni przeprowadzić nowe wybory...

W praktyce oznaczałoby to hańbę i niechybny gniew ludu usuwający go ze stanowiska. A poza tym może udałoby się dzięki sprytnej kampanii dezinformacyjnej wykreować jakiegoś udającego patriotę prokremlowskiego populistę. W Rosji uczciwych wyborów nie było już od lat, ale Trumpa to w ogóle nie obchodzi. Po co Rosjanom wybory, oni robią to co im każą.

Plan jest tak kuriozalny, że aż ciężko to komentować. Zapoznałem się pobieżnie z tymi 28 punktami i oczywiście znalazłem tam masę  fajnie wyglądających na papierze farmazonów i ozdobników, pierdolenia o globalnym bezpieczeństwie, odbudowie Ukrainy i tak dalej, przy czym ma ona nie wysuwać już żadnych roszczeń, a zbrodnie mają być objęte amnestią.


Paradoksalnie więc plan narzucić ma scenariusz z którym walczą sympatyzujący z trumpizmem nacjonaliści wszystkich europejskich krajów - Europa ma odbudować Ukrainę i wpuścić ją na swoje rynki. Ameryka dołoży swoje trzy grosze, lecz weźmie minerały i 50% zysków z inwestycji, Rosja zaś "poświęci" część zamrożonych aktywów.

Nie wygląda to wcale na plan pokojowy, tylko ordynarny układ biznesowy. Ukraina ma zostać przekształcona w  suwerenne tylko formalnie rosyjsko-amerykańskie kondominium, choć podłączone od europejskich struktur. W końcu na Zachodzie potrzebują jeszcze taniej żywności, pięknych dziewczyn i krzepkich robotników, a nawet mądrych mózgów...

Tylko gdzie my spierdolimy jak kiedyś zacznie się większa rozpierducha? Przecież nie do Niemiec czy Francji bo to tęczowi naziści, komuniści i pedały ruchane przez ciapaków. Więc chyba wszyscy będziemy musieli ewakuować się na Węgry - oczywiście tylko prawdziwi Polacy spod budki z piwem, koksy i kibole, bo część narodu jest zupełnie bezwartościowa.

Europa też oczywiście dała dupy budując powiązania gospodarcze z Rosją i oddając Krym w imię "pokoju", co okazało się krótkowzrocznym tchórzostwem. Sęk w tym, że nikomu - łącznie ze mną - nie pali się żeby ginąć za Ukrainę, Polskę czy Europę. Gdy więc Rosjanie tu przyjdą biało-czerwoni patrioci, a być może "europejscy liberałowie" będą usiłowali się z nimi dogadać.

No bo Smoleńsk, Katyń, operacja polska NKWD, zabory i tak dalej, to tylko historyczne fakty, a my najbardziej potrzebujemy prądu i ogrzewania, żeby w zimę spokojnie robić świąteczne zakupy, stroić choinki i odpalać fajerwerki. Absurdem jest jednak oddawać Rosji geopolityczne konfitury w sytuacji gdy jej wojska są masakrowane, a gospodarka ledwo zipie.

środa, 19 listopada 2025

DYWERSJA WEWNĘTRZNA


 Ostatnio mieliśmy w Polsce akty dywersji kolejowej. Sprawców szybko zidentyfikowano, niestety zdążyli czmychnąć na Białoruś. Zostawili telefon który miał rejestrować całe widowisko, a na nim były ślady linii papilarnych notowanego w ukraińskich bazach prorosyjkiego wrzoda.

Amerykańskie służby posługujące się systemem analizy przekazów elektronicznych  Echalon namierzyły logowania  "obcych" telefonów komórkowych. Do tego dochodzi monitoring i zeznania świadków. Zatrzymano kilka innych osób... Sami "sprawcy" niedoszłej katastrofy kolejowej są Ukraińcami - jeden co prawda z pochodzi z Donbasu, więc nie wiadomo czy się za takowego uważa.

Wykonanie "roboty" świadczy o przeszkoleniu wojskowym. Specjaliście twierdzą, że na szczęście dywersanci musieli się uczyć ze starych podręczników, bo to co zrobili zadziałałoby skutecznie na wagony starego typu - tymczasem nowoczesne wagony z innymi już wózkami nie wypadły z szyn, a jedynie nastąpił wstrząs.

Ale nie wchodźmy w szczegóły techniczne, na których znamy się jak Polak na polityce i piłce nożnej. Zostawmy to internetowym trollom, spiskologom i demonologom. Mentzen już wyczuł paranoję tej części społeczeństwa, która ma dosyć "pomagania" Ukrainie i twierdzi, że Kijów mógł maczać w tym palce. Rzekomo chodzi o wciągnięcie nas do wojny.

Na moje oko taka logika w ogóle kupy się nie trzyma, bo dla wątpliwych korzyści Ukraina ryzykowałaby utratę kluczowego sojusznika, przez którego terytorium wiedzie łańcuch dostaw zachodniego sprzętu. Ale oczywiście jako biznesmen, poseł, piwosz i internetowy showman, pan Sławek jest na pewno ode mnie dużo mądrzejszy.

Albo dużo bardziej cyniczny. Jeden z jego współpracowników - Roman Łazarski - robi interesy z Rosją i prowadzi firmę pośredniczącą w zatrudnianiu imigrantów ze Wschodu na polskim rynku pracy. O Braunie nie będę nawet wspominał, bo ten oszołom urośnie w siłę i wyprowadzi nas z Unii Europejskiej, a potem wprowadzi monarchię.

Pisowcy swego czasu prześcigali się w miłości do naszych kozackich braci, ale już im przeszło i teraz żerują na przeciwnych nastrojach. Nomen omen nastoje takie wróżono już od początku - analitycy przewidywali, że Rosja będzie przeciągać konflikt, tak długo aż znudzi się zachodniej opinii publicznej i zacznie ją irytować.


Swoją cegiełkę dołożył do tego ukraiński system władzy - niezależnym organom antykorupcyjnym udało się ostatnio wykryć tam wielką aferę łapówkarską w branży energetycznej na której pazerni oligarchowie zgarnęli co najmniej 100 milionów dolarów łapówek i w podejrzany sposób zdążyli ewakuować się "w ostatniej chwili" przed zatrzymaniem. W realiach wojny i cierpienia narodu to wyjątkowa nikczemność.

Ale co to jest 100 milionów dolarów przy przekrętach naszego Obajtka? Ten patałach sprzedał 30% udziałów w rafinerii gdańskiej, całą spółkę zajmującą się hurtową sprzedażą paliw i połowę udziałów w spółce produkującej paliwa lotnicze z liczoną złotówkach siedmiomiliardową stratą!!! Zapłacił też - z naszych pieniędzy - zaliczkę za ropę która nigdy nie dotarła, bagatela 1,6 miliarda złotych. Dodatkowe koszty Orlenu wynikające z braku dostaw to właśnie 100 milionów dolarów.

Nie spadały na nas co prawda bomby, ale byliśmy już w realiach wojny hybrydowej... Gdzie się podziała ta kasa tego nie wiedzą nawet najstarsi górale, bo w transakcje zamieszani byli Chińczycy, Arabowie, Węgrzy i Libańczycy... Ale na chłopski rozum taka "niegospodarność" śmierdzi na kilometr.

sobota, 15 listopada 2025

OPIUM DLA MAS

 
W Stanach Zjednoczonych - na których się wzorujemy - kokaina i heroina wychodzą już z mody. To narkotyki półsyntetyczne wymagające przetwarzania liści krasnodrzewu pospolitego lub soku z główek maku lekarskiego. A jest to dosyć nieefektywne -  na przykład żeby wyprodukować jeden gram koksu trzeba zużyć 300 - 450 kg liści, zrobić z nich pastę, potem zastosować jakieś chemikalia.

Rynek zalewa więc fentanyl i krystaliczna metamfetamina. Proces produkcji jest mniej skomplikowany przez co nie trzeba odpalać doli rolnikom i pośrednikom co ogranicza koszty. Poza tym są to substancje o wiele mocniejsze - zwłaszcza fentanyl który klepie już w mikrodawkach -  łatwiej go szmuglować, przechowywać i rozprowadzać. Tyle że łatwo go przedawkować, błyskawicznie uzależnia i zamienia ludzi w zombie.

Na szczęście to paskudztwo jest problemem głównie w USA (i sąsiedniej Kanadzie), gdzie kryzys opioidowy został wygenerowany na przez koncerny farmaceutyczne. Skorumpowani medycy przepisywali tam miliony recept na pewien lek opioidowy (OxyContin), a jego producent zbijał kokosy. Okazało się, że wielu "pacjentów" popadło w uzależnienie - gdy dostęp do leku drastycznie ograniczono skierowali się na czarny rynek.


Kupowali tam starą dobrą heroinę, którą wyparł nowy lek używany w anestezjologii i łagodzeniu silnych bólów onkologicznych czyli właśnie niesławny fentanyl. We wspaniałych Stanach Zjednoczonych - gdzie odsetek bezdomności jest rekordowy i dużo większy niż w zakompleksionej Polsce - czarna i biała hołota znieczula się tym gównem na swój nędzny okołośmietnikowy los.

Bogaty pedofil Michael Jackson faszerował się fentanylem bo miał "kłopoty z zasypianiem", za co odpalał osobistemu lekarzowi 150 tysięcy dolców miesięcznie. W zasadzie był to tylko jeden ze składników megamocnego "koktajlu" złożonego ze wszystkich najsilniejszych środków nasennych i przeciwbólowych jakie zna medycyna. Pewnego razu król popu uspokoił się i zasnął już na zawsze, a zatem terapia okazała się skuteczna.

Jeśli jednak nie chcesz się uspokoić, a raczej podkręcić to zapal sobie krystaliczną metamfetaminę. Co prawda  błyskawicznie zniszczy ci to uzębienie i jamę ustną, spowoduje kłopoty dermatologiczne i psychiczne, zamieni cię w szkielet i zrujnuje życie osobiste, lecz na pewno nie będziesz mógł dłuuugo zasnąć... Tym wynalazkiem syntezowanym ze zwykłej pseudoefedryny stymulują się już nie tylko w Ameryce Północnej, ale też w Australii, Nowej Zelandii czy Azji Południowo-Wschodniej.

W Polsce wskaźnik zażywania metamfetaminy pozostaje relatywnie wysoki, choć zazwyczaj nie pali się jej tylko wciąga. Problem nie jest jednak tak wielki jak w sąsiednich Czechach. Za to już od lat 90-tych pozostajemy potentatem w produkcji syntetycznych narkotyków - historycznie był to głównie znacznie słabszy od "meth" siarczan amfetaminy, a ostatnio mefedrony, klefedrony i inne syntetyczne katynony, zwane "kokainą dla ubogich".

Dilerzy nazywają te mózgojeby po prostu "kryształem", bo zazwyczaj sami nie wiedzą czym dokładnie handlują, nie mówiąc już o użytkownikach. Ważne że pierze mózg, a po chwili euforii powoduje ogromnego doła i musisz znowu poprawić sobie humor... Potem możesz pierdolić pod blokiem o ziomach, dupach i melanżach, grać w maszyny, zerżnąć kozę albo trzepać kapucyna - chwilowo przejdziesz w zupełnie hedonistyczny i maniakalny tryb działania.


To pozostałość po rynku legalnych dopalaczy który swego czasu funkcjonował w Polsce. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że politycy zaczęli od delegalizacji psychodelicznych roślinek takich jak szałwia wieszcza czy powój hawajski, a za twarde prochy brali się na końcu, choć to one były podstawą całego "biznesu". Czyli sytuacja taka jak w Stanach Zjednoczonych - eksperci nie rozpoznali albo też nie chcieli rozpoznać prawdziwego zagrożenia. 

Po wyhodowaniu rzeszy konsumentów Donald Tusk ogłosił swoją pokazową krucjatę przeciw dopalaczom. Aktywista Tomasz Obara próbował mu wtedy wręczyć reklamówkę pełną rzekomych "mieszanek ziołowych" (a tak naprawdę suszu nasączonego silnymi chemikaliami), aby przedstawić premierowi SKUTKI PROHIBICJI - Gdyby konopie nie były zakazane, nie doszłoby do sytuacji, że takie środki pojawiły się na naszym rynku - tłumaczył po zatrzymaniu.

Jeszcze przed ostatnimi wyborami rudy obiecywał liberalizację prawa narkotykowego, teraz już o tym zapomniał... Zdaniem resortu zdrowia posiadanie na własny rekreacyjny użytek paskudztwa takiego jak konopie indyjskie może prowadzić do uzależnienia i demoralizacji, choć dopuszcza się medyczne zastosowanie na receptę. Jak wiemy alkohol może powodować śmiertelne zatrucia, kłopoty ze zdrowiem, przemoc, wypadki komunikacyjne i tak dalej.

Ale historyczne uwarunkowania były takie, że jak świat światem biali ludzie pili "ognistą wodę", wino i browar. Konopie indyjskie stosowano już tysiące lat przed naszą erą, tyle że w innych kręgach kulturowych. Na początku XX wieku zdelegalizowali je biali Amerykanie, którzy chcieli utrudnić życie imigrantom z Meksyku. To oni lobbowali za wpisaniem marihuany do Międzynarodowej Konwencji Opiumowej, wskutek czego zdemonizowano ją na całym "cywilizowanym" świecie.


Równie starożytna jest historia psychodelików - archeologiczne ślady ich stosowania sięgają tysięcy lat wstecz. Tu również zadziałała polityka - używki te stosowane były przez pacyfistycznych hipisów uznawanych za "wrogów Ameryki". Uderzono więc w kontrkulturę pod hasłem "wojny z narkotykami'... I znowu rozwiązanie takie skopiowali wszyscy łącznie z komunistami, którzy szczególnie nie życzyli sobie dekadenckich kontestatorów.

Tymczasem "porządni obywatele", a zwłaszcza kury domowe, zaczęli popadać w nerwicę i depresję. Wyprodukowano więc dla nich alternatywną pigułkę Valium (w Polsce znaną jako Relanium) zawierającą diazepam. Zalecano ją (głównie zestresowanym kobietom, bo mężczyznom nie wypadało wówczas chodzić do psychiatry) na uspokojenie. Tym samym zapoczątkowano trwającą do dziś w cieniu innych "kryzysów" erę benzodiazepin.

Przepisywano to świństwo każdemu kto o to prosił i mamy dziś istną epidemię "zaburzeń psychicznych" - w Stanach Zjednoczonych leki psychotropowe zażywa 70% społeczeństwa. Mimo tego liczba samobójstw rośnie... To już pewnie zagadka dla socjologa bo chyba działają tu jakieś mechanizmy społeczne, w każdym bądź razie inspirowana amerykańskimi regulacjami "polityka narkotykowa" okazała się całkowitym niewypałem. 

poniedziałek, 10 listopada 2025

JEDNOŚĆ NARODOWA


Mój szwagier, który jest aktywnym przedsiębiorcą i tak dalej, głosował na Sławomira Mentzena, bo ten obiecał jakieś "ulgi dla przedsiębiorców", cokolwiek to znaczy. Przekonał do tego nawet moją siostrę, czym byłem kompletnie zaskoczony. Ale mamy przecież demokrację.

Ponieważ nie piłem z Mentzenem piwa na Tik-Toku, nie wiem co tak naprawdę ma on do powiedzenia o gospodarce, choć szczerze mówiąc niezbyt mnie to interesuje. Dyskusje przy piwie kojarzą mi się z atmosferą wiejskiego sklepu spożywczego, a ja przy piwie wolę dyskutować z telewizorem.

W telewizorze mówią, że Mentzen jest libertarianinem czy kimś w tym rodzaju - chce zlikwidować ZUS, socjal, a najlepiej cały system redystrybucji. Bogaci powinni zarabiać jeszcze więcej bo są kołem zamachowym gospodarki.  Jako gołodupiec nie jestem zbytnim entuzjastą takiego darwinizmu ekonomicznego.

Nie jestem bynajmniej socjalistą, bo wiem że realny socjalizm jest rajem dla cwaniaków a nie uczciwych ludzi. Lecz kto nie był za młodu socjalistą, ten na starość będzie skurwysynem, więc przyznam że miałem kiedyś w głowie wizje sprawiedliwości społecznej. Wyleczyli mnie z niej skutecznie biedni "koledzy", którzy wciąż domagali się żebym stawiał im piwo.


Tyle w temacie piwa, bo nie jestem przecież alkoholikiem. Słyszałem za to, że Mentzen mówił kiedyś o legalizacji marihuany - i to jest myśl!!! Wtedy można by na przykład organizować "marihuanę z Mentzenem"... Tyle że sam pomysłodawca uwolnienia konopi w Polsce podchodzi do sprawy bardziej pragmatycznie.

Jego zdaniem "zioło ryje łeb", ale jest to na tyle dochodowy interes, że warto by go było obłożyć akcyzą... Trąci to nieco cynizmem, chociaż religia, telewizja, internet i alkohol również ryją łeb i są do tego zupełnie legalne. Wyborca tak czy siak będzie miał zryty beret, więc nie jest ważne czy pali zioło czy nie. Ważne żeby płacił od tego podatek, choć Mentzen jest zasadniczo przeciwny podatkom.

Z podatków buduje się hołocie szkoły, szpitale, drogi i tak dalej. Część trafia do różnych specjalistów od spraw niepotrzebnych, część zostaje rozkradziona, część wydana na przekop Mierzei Wiślanej czy zakup Pegasusa. To niestety wada systemu której nie da się wyplenić czyli chciwi, leniwi i próżni ludzie przy korycie.

Ale niech kradną na potęgę, byle się dzielili - to już logika wyborców PiSu. Sam fakt że zadłużenie w czasach "dobrej zmiany" wzrosło geometrycznie nikogo z nich specjalnie nie stresuje - niech się zamartwiają tym ekonomiści. Ostatnio atmosfera między PiSem a Konfederacją zaczęła trochę się psuć, bo Konfederacji za bardzo urosło w sondażach, a poza tym wypączkowała z niej partia Brauna, której już nie można lekceważyć.


Toczy się więc retoryczna bitwa o "przywództwo na prawicy", choć jakby nie patrzeć najsilniejszą postacią jest tam teraz Karol Nawrocki, jako możliwy do strawienia przez wszystkich z prawej strony. Z powodu lojalności czy też chłodnej kalkulacji nie zdobył się jeszcze na to żeby napluć Kaczyńskiemu w twarz. Za to Kaczyński z Mentzenem opluwają się już regularnie.

Ostatnia wymiana "uprzejmości" miała ponoć dotyczyć zaburzeń ze spektrum autyzmu prywatnie trapiących Mentzena. Kaczyński w kolejnym natchnieniu pieprzył coś o "niedostatkach" na jakie cierpieć ma młodzik i o potrzebie pilnego leczenia...  Ten zaś nazwał starego pierdziela "chamem". Dzisiaj obydwaj panowie mają maszerować na jednej imprezie pod hasłem: "Jeden naród".

Na szczęście nie ma tam nic o "jednym wodzu", ale może się niektórym historycznie kojarzyć. Będzie tam też oczywiście elokwentny Robert Bąkiewicz, a nawet sam prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej. Coś ich jednak łączy - wspólny elektorat, a także głęboka niechęć do Niemców, Ukraińców i ciapatych, a przede wszystkim kosmopolitycznej lewicy.

sobota, 8 listopada 2025

TEORIA SPISKU

 
Po zmianie władzy w TVP pojawiło się od razu wiele nowych twarzy. Niby dobrze, bo stara ekipa była tendencyjna do bólu. Uwagę z pewnością zwraca na siebie wzorzyście wydziarana Karolina Opolska. Ale mniejsza o jej niestandardowy wizerunek - najważniejsza jest przecież robota którą wykonuje. Przyznać jednak muszę, że baba dosyć przynudza, więc niespecjalnie się w to wgłębiałem.

No ale niech sobie funkcjonuje w obiegu medialnym. Tyle że na dodatek postanowiła być pisarką. Sami wiecie, że trzeba mieć ustawiony regał z mądrymi książkami za internetową kamerką na wypadek gdybyśmy brali udział w jakiejś telekonferencji. Dobrze też popełnić jakieś dzieło - w dzisiejszych czasach wszyscy to robią. Tylko po co tracić czas na męki twórcze, skoro mamy już sztuczną inteligencję.

Nasza gwiazda dziennikarstwa postanowiła poszerzyć swój repertuar o kwestie związane z tak zwaną "zakazaną historią". Stworzyła więc przy pomocy narzędzi AI "Teorię spisku czyli prawdziwą historię świata". Takie sensacyjne opowieści zawsze znajdą swoich amatorów, tym bardziej jeśli firmowane są przez gadające w telewizji głowy. Niestety pewien zjebany historyk postanowił sprawdzić o czym pani Karolina pisze i skąd czerpie taką wiedzę.

Popularyzator nauki Artur Wójcik natrafił w przypisach na całkowicie zmyślone publikacje autorstwa rzekomo znanych historyków. Gdy inni zaczęli grzebać znaleźli też odwołania do Wikipedii która jest źródłem wtórnym jak i link kierujący wprost do... Chata GPT. Autorka zaprzecza jednak jakoby swoją publikację - poświęconą na dodatek "dezinformacji" - wygenerowała na maszynie. Oświadczyła że to "nieporozumienie" i tak dalej.

Problem z "inteligentnymi" cudami techniki jest taki, że mogą one wygenerować bardzo dobre wypracowanie szkolne, pracę magisterską, a nawet doktorat, o ile żadnemu leniwemu chujowi nie zachce się zbytnio tego weryfikować. Modele językowe to efektowne "miksery treści" czerpiące wzorce statystyczne z internetu - składają słowa do kupy wedle statystycznego dopasowania. Sęk w tym, że często uzyskujemy w ten sposób jedynie elokwentny bełkot.


Ale to już plaga naszych czasów. Nie tylko prace naukowe, ale również ich recenzje coraz częściej generuje sztuczna inteligencja. Szacuje się, że co ósmy artykuł naukowy z zakresu medycyny został w całości opracowany przez sztuczną inteligencję!!! Ponoć wskazuje na to struktura gramatyczna... Niemniej bardzo trudno jest to udowodnić. System niezbyt docenia krytyczne myślenie, a bardziej koncentruje się na publikacjach, recenzjach i tytulaturze.

W środowisku naukowym mówi się o zasadzie "publikuj albo giń" czyli ciągłej presji publikowania czegokolwiek, byle w prestiżowych czasopismach. W ten sposób zdobywa się reputację, a dopiero wtedy płyną publiczne pieniądze. Trochę podobnie wygląda to w publicystyce - tylko na łamach poważnych dzienników stajesz się częścią sieci "mądrzejszych od ludu", ale najlepiej dołożyć do tego książkę bo jest dopiero "nobilitacja intelektualna".

Prawdziwie wiarygodny jest artysta głodny, bo nikt mu za to nie płaci, więc kieruje się czystą próżnością. Każdy z nas lubi się powymądrzać - wszyscy znamy się na seksie, moralności, motoryzacji, kulinariach, polityce i piłce nożnej, rozwoju osobistym a ostatnio nawet medycynie. Tylko że nikt nas nie zaprasza do telewizji, a tym bardziej na bankiety, bo należymy do bezimiennej masy, której pozostaje tylko klawiatura i mózg.

środa, 5 listopada 2025

GWIAZDA SZERYFA

 
Bezwzględny szeryf Zbigniew Ziobro spierdolił za granicę - szczurzym szlakiem pisowców udał się na Węgry gdzie już wcześniej o azyl prosił jego podwładny Marcin Romanowski. Tym razem sprawa jest nawet grubsza - wtedy chodziło o nielegalne finansowanie kampanii z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, a tym razem o zakup ultranowoczesnej zabawki do inwigilacji opozycji.

Być może służby potrzebują sprzętu do tropienia bandytów, choć pod taką kategorię Ziobro podciągnąć potrafi dowolną osobę. Bo jakoś tak się złożyło, że największym bandytą w Polsce był wówczas szef sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Poza tym prokuratorzy, sędziowie, adwokaci, dziennikarze, generałowie... Jednym słowem cała ta postkomunistyczna sitwa.

Ale to przecież normalne - zobaczcie co się działo na świecie: w zaprzyjaźnionych Węgrzech, Azerbejdżanie, Kazachstanie, Meksyku, Indiach, Arabii Saudyjskiej... Wszędzie gdzie służby dostawały takie cacko od razu zajmowały się "badaniem" życia przeciwników politycznych. Pokusa była zbyt wielka. Można było zobaczyć co kto robi w łóżku, w kiblu, na suto zakrapianej imprezie czy podczas tajnej narady.

Jednym słowem można było się dowiedzieć co taka menda knuje, z kim się spotyka, co wie i myśli naprawdę, jakie ma zboczenia, nałogi i choroby... Każdy z nas chciałby poznać słabości swoich wrogów, jednocześnie pielęgnując własny wizerunek. Bo jak wiadomo zwykle ludzie nie są kryształowi. Podobną strategię przyjmują też giganci cyfrowi, choć jak na tą chwilę nikt się tym zbytnio nie przejmuje, bo algorytmy wnioskować mogą tylko pośrednio.


Pegasus
 pozwala ci natomiast wejść w cudze życie z butami. Ale mniejsza z tym, niektórzy lubią na przykład podglądać sąsiadów czy zajmować się plotkami. Uznajmy zatem, że Zbigniew Ziobro jest typowym małomiasteczkowym chamem, którym lubi babrać się w cudzym gównie. Poza tym jest oczywiście chory na nowotwór, a więc dajcie mu spokojnie umierać... Gdybyście nie zawracali mu dupy pewnie już dawno wyciągnąłby kopyta.

Włodzimierz Czarzasty teraz wspomina jak w blisko dwie dekady temu policja Ziobry zrobiła mu wjazd na chatę, wywlekła z wyra gołą żonę i weszła do sypialni córki, grożąc jemu samemu odstrzeleniem łba. Ale nie bądźmy małostkowi - nie takie rzeczy działy się za komuny. A przecież Zbigniew walczy z postkomuną, układem, mainstreamem, elitą, warszawką i tak dalej.

Może kiedy zwalczy całą tą kosmopolityczną hołotę będę mógł wreszcie być kimś ważnym, a przynajmniej mądrym. Póki co muszę robić swoje, czyli zapierdalać na tych wszystkich pasożytów. Jeśli kiedyś będę miał raka będzie to tylko mój problem. I tyle pożytku jest z Ziobry. Azyl, eutanazja, powrót w wielkim stylu - nie ma się czym ekscytować.