Łączna liczba wyświetleń
czwartek, 30 maja 2024
SAMI SWOI
poniedziałek, 27 maja 2024
GAME OVER
Nawet największy drapieżnik musi czasami wziąć nogi za pas ponieważ jest potomkiem tych którzy przeżyli czyli skutecznie unikali zagrożeń. Nie wystarczy być zuchwałym, trzeba jeszcze znać swoje możliwości. No ale z drugiej strony nie ma zysku bez ryzyka... I co tu robić? Trzeba określać prawdopodobieństwo żeby wiedzieć ile można zaryzykować. No i podobno nie warto ryzykować wszystkiego.
Najlepiej powinni wiedzieć o tym hazardziści, choć lubują się w dostrzeganiu zależności przyczynowo-skutkowych tam gdzie ich nie ma. Racjonalny hazardzista może jednak stosować statystyczne strategie. Przykładem jest liczenie kart w blackjacku. Ten rodzaj strategii polega na założeniu, że gdy do rozdania pozostaje więcej kart wysokich niż niskich matematyczna przewaga jest po stronie gracza, a więc może wtedy grać o wyższe stawki. Nigdy jednak nie powinien obstawiać wszystkiego bo wypadnie z gry.
Gra o wszystko jest jak rosyjska ruletka. Jak wiadomo w tej grze można stracić życie, więc nikt rozsądny nie chce w nią grać... Szanse na oddanie śmiertelnego strzału w swój łeb są stosunkowo małe - przy standardowym sześciokomorowym bębnie wynoszą oczywiście jeden do sześciu, a w rzeczywistości jeszcze mniej bo pojedynczy nabój w bębnie zmienia ośrodek ciężkości - rozbujany bęben zatrzymuje się dzięki działaniu grawitacji jeszcze częściej z nabojem w dolnej komorze.
Grając we dwóch w rosyjską ruletkę do śmiertelnego skutku mamy 50% szans na zwycięstwo. No ale jeśli powiedziałeś sobie "teraz albo nigdy", "wszystko albo nic" i takie tam (no i przeżyłeś), to możesz uwierzyć w swojego farta, dziejową misję a nawet opiekę opatrzności. Tak właśnie zrobił Hitler po absurdalnie łatwym zhakowaniu demokracji i podboju połowy Europy. Rzucił swoje siły przeciwko Związkowi Radzieckiemu i Stanom Zjednoczonym. Ostatecznie wylosował komorę z nabojem...
Jak mawiał Jezus kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, bo matematyczne ryzyko rośnie wraz z kolejnymi grami. W jednym na dwieście pięćdziesiąt sześć przypadków możliwe jest nawet zwycięstwo w rosyjską ruletkę osiem razy z rzędu. Wynika to z funkcji logarytmicznej, będącą odwrotnością funkcji wykładniczej. To wzrost wykładniczy sprawia, że to co niepozorne rozwija się w zupełnie nową jakość - tak było choćby z rozwojem życia na tej planecie czy rewolucją informacyjną.
Chroniczne ryzyko upaja jak narkotyk, tyle że drastycznie kusi los. Niestety kto nie ryzykuje nie zostaje samcem alfa - możesz spróbować, choć raczej na pewno się nie uda. Ktoś jednak zostanie zwycięzcą... Najbardziej brawurowym i konfrontacyjnym typem ryzyka jest znana z klasycznych amerykańskich filmów gra w cykora. Dwie osoby rozpędzają samochody zmierzając czołowo ku sobie. Ten który wymięknie i zboczy z kursu ocali życie chociaż straci twarz... Wybór brawurowej konfrontacji przynieść mu może chwałę nieustraszonego czempiona, choć nie wiadomo czy dane mu będzie jej zaznawać...
Jeśli dwóch kolesi zejdzie sobie z drogi cała ta "honorowa" zabawa okaże się tylko błazenadą. Jeśli jeden ustąpi drugiemu wyjdzie na tchórzliwego dupka. Jeśli dwóch będzie zgrywało twardzieli rozwalą sobie auta i pogruchoczą kości, a biorąc pod uwagę widowiskowe prędkości najpewniej zachlapią flakami tapicerkę i wyzioną przysłowiowego ducha, a zdziczali gapie czym prędzej się rozpierzchną nie wzywając karetki pogotowia w obawie przed przypisaniem im odpowiedzialności z jakiegoś paragrafu.
Zapewne to z tego wynika krwawa irracjonalność naszych ponurych dziejów. Często do władzy dochodzili psychopaci, paranoicy lub desperaci nie mający nic do stracenia, bo to im najbardziej na tym zależało. Niestety grając o najwyższą stawkę nie można zbytnio się wahać. Nawet upokorzony przeciwnik może być niebezpieczny, trzeba go więc zneutralizować - oczernić, doprowadzić do ruiny, zamknąć w więzieniu lub po prostu zabić.
Prigożyn przegrał grę w cykora, a to w turańskiej kulturze i tak jest równoznaczne ze śmiercią. Jeśli chcesz obalić tyrana musisz iść na całość - w przeciwnym wypadku nawet nie zaczynaj. Raz okazana słabość może być zgubna, bo prowokuje do rozwiązań ostatecznych. A wiesz przecież do czego zdolni są ludzie by osiągać swoje cele. Świat należy do szaleńców. Ale nie przejmuj się, bo i tak nie wiesz co się wydarzy. Wszystko co robisz jest trochę ryzykowne, nawet przejście przez ulicę.
sobota, 18 maja 2024
BOSKA MUTACJA
Proces rozmnażania - czyli "kopiowania" organizmu - już u jednokomórkowców jest na tyle niedokładny, że generuje rozmaite "literówki". Bardzo często zmiany takie pozostają bez istotnego wpływu na zdrowie, wygląd czy zachowanie, choć mogą też decydować o życiu lub śmierci. No i na dłuższym odcinku czasu kumulują się w nowe cechy, a cechy te w nowe gatunki.
Kopiowaniem zajmują się enzymy nazywane polimerazami DNA - u bakterii mylą się raz na 10 tysięcy do 100 tysięcy zasad, ale maszyneria kopiowania posiada też funkcję korekty zajmującą się poprawianiem źle umiejscowionych "liter" - pomyłki korygowane są w przeszło 99% przypadków. Kolejny chemiczny mechanizm wyszukujący niezgodności w skopiowanym już DNA poprawia dokładność jeszcze tysiąckrotnie. A zatem zmienia się tylko jedna na 10 miliardów zasad. U organizmów bardziej złożonych - dajmy na to homo sapiens - ilość mutacji wzrasta, ale i tak daje to tylko jedną zmianę na 100 milionów par zasad.
Proces ewolucji preferuje różnorodność genetyczną gdyż w zmieniających się warunkach środowiskowych przydatne mogą być zupełnie nowe cechy. Dlatego skomplikował nam życie pragnieniem posiadania partnera płciowego... Plusem rozmnażania płciowego jest segregacja chromosomów, wymiana genów pomiędzy chromosomami homologicznymi i losowy dobór gamet. Wskutek tego każdy organizm powstały na drodze rozmnażania płciowego jest niepowtarzalny.
Żeby być ścisłym powyższa literacka metafora nie oddaje w pełni istoty rzeczy, bo tak naprawdę mutacja nie jest żadnym "błędem" a wręcz jest cechą DNA. Najczęstszą przyczyną mutacji genów jest tunelowanie kwantowe. Molekularne szczeble drabiny DNA spojone są wiązaniem wodorowym wokół protonu tworząc tak zwane tautomery, czyli strukturalne izomery pozostające ze sobą w stanie chemicznej równowagi. Sporadycznie i losowo proton spóźnia się jednak i dochodzi do rozdzielenia dwóch nici DNA z "nienaturalnie" sparowanymi zasadami.
Tak czy owak nasz molekularny system jest ze samej swej fizycznej istoty tylko chwilowo stabilny i skazany na zagładę. Sklonowana owca Dolly zdechła już po sześciu latach, choć statystycznie pożyć mogła jeszcze drugie tyle. DNA dorosłego zwierzęcia użyte do jej sklonowania - jak każde zresztą "dorosłe" DNA - pełne było związanych z wiekiem zmian epigenetycznych, co już przed narodzinami obciążyło ją wadami. Mutacje którym zawdzięczamy zdumiewającą różnorodność życia są też zegarem nieuchronnej śmierci.
sobota, 11 maja 2024
GWIEZDNE WOJNY
Mieliśmy być odbiciem samego Stwórcy jakkolwiek go zwał. Tyle że ta historyjka również okazała się sprzeczna z faktami. Już Kopernik udowodnił, że Ziemia nie stanowi żadnego centrum. Kiedy Darwin zaproponował swoją teorię ewolucji geologowie wiedzieli już, że wiek naszej rodzimej planety nijak się ma do historii biblijnych. Jeśli przez miliony lat procesy geologiczne zmieniały oblicza lądów tworząc coraz to nowe środowiska, a w środowiskach tych występowały inne formy życia, wniosek nasuwał się Darwinowi sam...
Tym bardziej, że znaleziska skamieniałości nieznanych gatunków potwierdzały przeobrażenia fauny i flory. Siłą napędową tych przedziwnych transformacji okazała się selekcja pod kątem przystosowania do zmieniających się warunków, a co jeszcze bardziej przerażające człowiek jest w tym świetle tylko niezwykle błyskotliwym bydlęciem. Są tacy którzy do dziś próbują to kwestionować - to tak zwani kreacjoniści, pokrewni płaskoziemcom i tym podobnym paranoikom, którzy wierzą, że teoria ewolucji to lewacki spisek. Statystycznie to głównie amerykańscy konserwatyści, radykalni islamiści czy chasydzi i tym podobne sekty...
W pewnym sensie staliśmy się gatunkiem inwazyjnym - ekspansywnie kolonizowaliśmy różne ekosystemy. Co z tego ostatecznie wyniknie oczywiście nie wiadomo. Nasze życie jest więc skutkiem sekwencji kosmicznych, geologicznych, klimatycznych i ekologicznych przypadków. Był to bardzo złożony proces - zmieniające się warunki wielokrotnie powodowały choćby masowe wymieranie gatunków. Najbardziej obrazowym tego przykładem jest zagłada gigantycznych dinozaurów. To gady jako pierwsze uniezależniły się od środowiska wodnego, a nawet wzbiły się w przestworza.
Na szczęście dla niedoszłej jeszcze ludzkości 65 milionów lat temu w Ziemię uderzyła asteroida. Pechowo dla jaszczurów zabrakło tylko pół minuty, żeby lecąc z taką trajektorią i uwzględniając rotację Ziemi wpadła w ocean. Stety czy niestety eksplodowała u wybrzeży Meksyku masakrując multum stworzeń samą siła wybuchu. Potężne uderzenie w przybrzeżną płyciznę wznieciło w powietrze wielkie ilości pyłu z odparowanych skał - dwutlenek siarki radykalnie ochłodził klimat i zaciemnił niebo, pozbawiając rośliny energii słonecznej. Roślinożercy nie mieli więc czego jeść, a drapieżnicy na co polować.
Człowiek okazał się na tyle elastyczny, że poradził sobie ze zmiennymi warunkami klimatycznymi i środowiskowymi, choć zgotował sobie i sąsiadom serię wojen, rzezi i pogromów. Takie już prawo natury - powszechne dobro ludzkości nikomu nie leży na sercu bardziej niż dobro własne... Konieczność rywalizacji z "obcymi" wymagała zacieśniania współpracy w grupie, a ta nie tylko większych mózgów ale też wiary w cokolwiek. Wierzymy więc w swoje fantasmagorie i walczymy nie wiadomo o co. Lecz podobno to skutek warunków tak idealnych, że trudno uwierzyć w ich losowość...