Będąc najbardziej uspołecznionym gatunkiem tej planety
i żyjąc w wykreowanej dla siebie niszy ekologicznej zdecydowanie więcej czasu
poświęcamy zdobywaniu uznania niż pożywienia, choć podświadomie walkę o swoje
miejsce w ludzkim świecie postrzegamy w kategoriach własnego przetrwania.
Kiedyś przeżycie zależało od aprobaty grupy, a zdobycie wysokiej w niej pozycji
tym lepiej zabezpieczało nasze geny, wskutek czego dążenie do sukcesu
społecznego zapisało się w naszym DNA. Przy okazji najpewniej to uspołecznienie
zwiększało przy okazji naszą inteligencję, gdyż wymagało prowadzenia
odpowiedniej „polityki” – zawierania i zrywania sojuszy w zależności od
kontekstów grupowej dynamiki, w czym pomagało manipulowanie innymi i własnym wizerunkiem.
Społeczeństwo stało się w konsekwencji gabinetem luster w których się
przeglądamy, pragnąc ujrzeć swój ideał. Stąd uparte dążenie do
zdobywania majątku, sławy, prestiżu czy autorytetu.
„Ja” idealne, które usiłujemy zaprezentować, tyleż wynika z
naszych aspiracji, co naśladuje kulturowe archetypy. Nawet w naszej
kapitalistycznej rzeczywistości są one dosyć zróżnicowane – dlatego podziwiamy
artystów, sportowców czy naukowców. Zatracając się w szalonym wyścigu czy
grzęznąc w etatowej nudzie często tęsknimy za czymś wyższym, bardziej
romantycznym i natchnionym. Próbujemy uparcie uwznioślić swój trud etosem
zawodowym, coachingowymi zaklęciami czy jakąś społeczną misją, żeby nie widzieć
w nim tylko żmudnego obowiązku którym z dnia na dzień się staje. Lecz
przeliczając wszystko na złotówki co rusz porównujemy los górnika, rolnika,
pielęgniarki, policjanta czy nauczyciela, którzy czują się niedoceniani, bo robią coś ważnego i trudnego. Nasza motywacja zależy więc też od znaczenia tego co robimy.
Neuroprzekaźnikiem regulującym poziom naszej motywacji jest przede wszystkim dopamina, wywalająca się pod wpływem bodźców oznaczonych w percepcji jako istotne.Dopamina ma to do siebie, że w odpowiedzi na powtarzające się bodźce wydziela się oszczędniej, więc wszystko z biegiem czasu się nudzi, a każda podwyżka i tak przestaje być odczuwalna – no chyba, że ktoś chciałby nam ją zabrać. To motywuje nas z kolei do wytrwałego poszukiwania nowych gratyfikacji. Nic tak nie motywuje jak nuda i niespełnienie. Właściwie cała ludzka cywilizacja – od piramid do drapaczy chmur – powstała z nudy i niespełnienia. Gdybyśmy byli ciągle z siebie zadowoleni pewnie nadal tkwilibyśmy w jaskiniach.
Neuroprzekaźnikiem regulującym poziom naszej motywacji jest przede wszystkim dopamina, wywalająca się pod wpływem bodźców oznaczonych w percepcji jako istotne.Dopamina ma to do siebie, że w odpowiedzi na powtarzające się bodźce wydziela się oszczędniej, więc wszystko z biegiem czasu się nudzi, a każda podwyżka i tak przestaje być odczuwalna – no chyba, że ktoś chciałby nam ją zabrać. To motywuje nas z kolei do wytrwałego poszukiwania nowych gratyfikacji. Nic tak nie motywuje jak nuda i niespełnienie. Właściwie cała ludzka cywilizacja – od piramid do drapaczy chmur – powstała z nudy i niespełnienia. Gdybyśmy byli ciągle z siebie zadowoleni pewnie nadal tkwilibyśmy w jaskiniach.

Nie da się być ciągle silnie zmotywowanym, ani ciągle zrelaksowanym. To pierwsze staje się w końcu męczące, a to drugie nudne. Wszystko co w życiu robimy to odpowiedź na obrazy oglądane w społecznych lustrach... To one więc motywują nas (lub nie), w zależności od sensów które w nich widzimy. Możemy dopatrywać się w nich odbicia muzyka, astronoma czy wolnego człowieka, choć częściej widzimy płatnika rachunków. Marzenia wyznaczają cele, lecz często zmieniają się w fantazje, bo nie umiemy ich realizować. Ostatecznie i tak zobaczymy w lustrze swoją własną twarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz