Teoria relatywizmu językowego zakłada, że język determinuje
myślenie, postrzeganie i klasyfikowanie. Z jednej strony każdy język jest
wytworem specyficznych warunków w jakich rozwijała się dana kultura, a przez to
zapisem jej unikalnego doświadczenia. Z drugiej zawarte w nim kategorie
określają w jakiejś mierze ramy interpretacji świata. I dlatego tłumaczenie
jest zawsze pewnym uproszczeniem, gdyż używając innych etykiet nie uruchamia
tej samej sieci skojarzeń. Być może w czasach globalizacji różnice między
kulturami zacierają się, ale wciąż jeszcze w różnych językach istnieją
sformułowania których zrozumienie wymaga głębszego poznania kontekstu
kulturowego.
Badania wykazują, że przyjęcie określonej perspektywy
językowej wpływa na postrzeganie czasu, kolorów czy cech rzeczowników, a zatem
całkiem namacalnych aspektów rzeczywistości. Czy zatem tego chcemy czy nie,
jednym z czynników kształtujących naszą świadomość jest język. A więc choćbym
uważał się za obywatela wszechświata, na poziomie komunikacji, a więc wymiany
informacji widzianych przez pryzmat doświadczeń, pozostaję Polakiem. Co jeszcze
bardziej komplikuje sprawę, w ramach języka narodowego, funkcjonują języki
różnych grup społecznych, a język każdej wynikając z grupowej percepcji tym
samym ją tworzy.
Poszczególne grupy zawodowe, plemiona polityczne, sekty,
subkultury i pasjonaci, wytwarzają własne kody komunikacyjne, a posługując się
nimi wzmacniają i internalizują grupową świadomość. Relacje społeczne znajdują
swoje odbicie w języku który je utrwala. To w nim wyrażają się nasze wartości i
normy, syntezując się w rzeczywistość zwaną narracją. Znaczenie poszczególnych
elementów językowej układanki staje się jasne dopiero kiedy rozumiemy jak się
ze sobą wiążą, a przyjmowanie takiej perspektywy czyni ją domyślną i „jedynie
słuszną”. Na przykład bolszewicy posługując się zasadniczo językiem rosyjskim
zmienili go całkowicie przystosowując do wyrażania obowiązującej ideologii.

Zestaw pojęć specyficznych dla danej grupy określa jej
stosunek do rzeczywistości. W języku coachingu nie wychodzimy rano do pracy
tylko opuszczamy strefę komfortu żeby realizować cele główne i to pokazuje jak
skonstruowana jest motywacja jego wyznawców. Języki specjalistyczne, choć
hermetyczne ze względu na opisywaną przez siebie wiedzę, podporządkowane są
ścisłemu precyzowaniu myśli, ale już budowane na ich podstawie żargony wymagają
zanurzenia się w doświadczeniu grupowym – swoistego wtajemniczenia. Z kolei
różne niszowe czy kontestujące subkultury, posługując się tak zwanymi slangami,
eliminują ze swojego grona tych którzy nie kumają gadki, jako nadających na
innych falach.
Językowy obraz świata integruje poglądy we wspólną wizję
rzeczywistości, której doświadczanie symbolizują pojęcia używane w komunikacji.
Wspólnota komunikacji jest więc wspólnotą myśli. Język jest nie tylko
narzędziem poznania, ale też jego subiektywnym, interpretującym i
wartościującym filtrem. Uwidacznia się to już w wyborze fragmentów
rzeczywistego chaosu, które staramy się nazwać i zwerbalizować, a także nadawaniu
im pejoratywnych lub melioratywnych konotacji . Sama wypowiedź jest jednak
niczym bez właściwego jej odczytania, jakie wymaga – jeśli nie osobistego
„zanurzenia” w danym doświadczeniu grupowym – przynajmniej głębokich
socjologicznych i kulturowych poszukiwań.
Pewnie nieraz czuliście, że chcielibyście coś komuś
powiedzieć, ale doszliście do wniosku, że rozmówca i tak nie zrozumie, więc
zmieniliście komunikat na bardziej czytelny, wskutek czego stracił on wiele ze
swojej treści... Intuicyjnie wyczuwamy płaszczyzny porozumienia i staramy się
dostosowywać przekaz do świadomości odbiorców, stylu komunikacji, kontekstu
sytuacyjnego czy kulturowego. To tym dobitniej pokazuje, że znaczenie nie jest
czymś twardo przypisanym do swojej zawartości. Rodzi to oczywiście pytanie jak
cokolwiek jesteśmy w stanie zrozumieć. Neuronaukowcy wskazują na ucieleśnione
przetwarzanie języka, angażujące nie tylko ośrodki „językowe”, lecz też
symulujące znaczenia w mózgu. Dla przykładu pojęcia związane z ruchem
aktywizują częściowo korę ruchową – a zatem mózg symulując ruch uzmysławia
sobie o czym mowa. Właśnie w związku z tym osobiste doświadczenia (w tym jako
członka grupy) kategoryzują się w określone pojęcia, nadając im treść.

Teoria ucieleśnionej symulacji mówi o symulowaniu w mózgu
doświadczeń, które przekładają się na znaczenie. Symulacje takie mogą w różny
sposób odzwierciedlać rzeczywistość, więc różnimy się w postrzeganiu „prawdy”,
rozumiejąc się jedynie w stopniu elementarnym, co jednak wystarcza do
przekazywania sobie najbardziej złożonych komunikatów w świecie przyrody. Pewne
przesłanki wskazują, że komunikacja delfinów również spełnia kryteria języka,
nie jesteśmy jednak w stanie wiele z niej zrozumieć, choć jest to system
zapewne mniej skomplikowany niż język ludzki. Odmienność doświadczenia pozbawia
nas wglądu w znaczenie opisywanych przez podwodne ssaki przeżyć i
przekazywanych informacji. Gdybyśmy spotkali kosmitów być może nie mielibyśmy
sobie nic do powiedzenia – im większe różnice tym gorsza komunikacja.
Granica naszego porozumienia wyznacza wyobraźnia, a
symulacja języka jest pewnym jej rodzajem – automatycznie przetwarza pojęcia w
mózgowe „obrazy” z których świadomość je odczytuje. Pozwala więc nie tylko
odczuwać język, ale też stany mentalne innych ludzi, czy też przewidywać ich
zamierzenia – jest więc jednym z fundamentalnych mechanizmów poznawczych. Choć
struktury mózgowe z biegiem ewolucji opanowywały coraz bardziej wyrafinowane
funkcje, to nadal wszystkie zakorzenione są w „zwierzęcych” mechanizmach rozumienia
świata. W pewnym momencie po prostu się „skumulowały” i zaczęliśmy mówić, a
dzięki temu tworzyć idee jednoczące nas we wielkie społeczeństwa.