Im bliżej świąt, tym medialny nastrój wydaje się coraz mniej
świąteczny. Światem targają konflikty i krwawe zamachy, a w kraju napięcie
polityczne sięga zenitu. Na szczęście przygotowania do świąt trwają w
najlepsze, więc ludzie pochłaniają mniej odgórnych przekazów. Terrorystyczny
rajd w Berlinie pokazał, że zbłąkani wędrowcy mogą mieć nieraz złe zamiary
wobec swoich dobroczyńców. Lecz ryzykowne dobro jest właśnie istotą
chrześcijaństwa. A także człowieczeństwa. Kto nigdy nie został pokąsany w swoją
wyciągniętą do bliźniego rękę, ten nie wie, że pomaganie wymaga odwagi. Jezus
mówił, że to co czynimy drugiemu człowiekowi, czynimy jemu samemu. Bo każdy
człowiek jest Bogiem. Gdybyśmy wszyscy wierzyli w człowieka nie byłoby wojen
religijnych.

Skoro sami nie potrafimy siebie zrozumieć, nie wysyłajmy
jeszcze listów do pozaziemskich cywilizacji. Nie jesteśmy jeszcze obywatelami
wszechświata. Ani nawet świata. Choć wszystkie kultury pierwotnie spajała jakaś
religia, przez wieki nie doszło do spojenia kultur w religię humanistyczną.
Materialistyczne ideologie również nie pozwoliły pojednać nam się w imię
wspólnego dobra. W postmodernistycznej Europie, jak nigdzie indziej na Ziemi,
widać jak cywilizacja informacyjna mierzy się z ignorancją. Wzrastająca
świadomość generuje problemy tożsamościowe, karmiąc nas mieszanką idei
wyrosłych z tradycji antycznej i judeochrześcijańskiej, a zarazem światopoglądu
naukowego. Przekleństwo wiedzy uniemożliwia nam dialog z islamską ortodoksją,
bo religijni czy nie, częściej patrzymy na świat bardziej racjonalnie.
Poczucie zagrożenia może jednak obudzić demony nacjonalizmu
czy fundamentalizmu, zwłaszcza w obliczu problemów społecznych i fanatycznych
incydentów. Swoją drogą to komiczne jak bardzo czujemy się dzisiaj europejscy,
skoro jeszcze nie tak dawno mordowaliśmy się przemysłowo w imię walki rasowej.
Dzisiaj elementem „podejrzanym” jest Arab, Turek czy Murzyn, a nie Niemiec,
Francuz czy Ukrainiec. Pomimo tego Europa trzeszczy w szwach, sparaliżowana
przerostem biurokracji pozbawionej decyzyjnego centralizmu. Pomimo
legislacyjnej gorączki, zalewającej nas makulaturą regulującą nawet kształt
ogórka, nie jesteśmy w stanie dogadywać się w kluczowych kwestiach, co tylko
konserwuje odwieczne rozbicie dzielnicowe. Ale przynajmniej możemy sobie życzyć
wesołych świąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz