
Specjaliści od śledczej roboty wiedzą, że wystarczy
obserwować człowieka przez kilka dni, żeby ustalić jego przybliżony tryb życia.
Tak naprawdę większość naszych dni jest do siebie podobna. W zasadzie ciągle
robimy to samo, powtarzamy to w czym czujemy się dobrze. Nawet to co ma
urozmaicać nam czas podlega zaskakująco regularnym schematom – weekendowe
rozrywki, imprezy, odskocznie. Jeśli więc inni ludzie wydają nam się nudni, to
nie dlatego że się powtarzają – sami robimy dokładnie to samo. Z tym że każdy
z nas powtarza się na swój sposób, jest inną zaciętą płytą. Każdy ma swój
świat. Nie każdy czuje się dobrze w naszym świecie. My też nie w każdym chętnie
gościmy. Czasem wydarza się coś co nas zmienia, ale na ogół są to długotrwałe
procesy. To jacy byliśmy w przeszłości, to najlepszy prognostyk naszego
przyszłego życia. Powieściopisarze czynią swoje postacie charakterystycznymi,
bo wszyscy jesteśmy charakterystyczni. Mamy swoje powiedzonka, upodobania,
nawyki. W znacznym stopniu jesteśmy przewidywalni. Dlatego nikt nie pożycza
kasy pijakowi, ani nie wpuszcza do mieszkania złodzieja. Zapewniam Was jednak,
że na mnie można w zupełności polegać. Nie będzie lipy, najwyżej będę się
wymądrzał.

Już na pierwszy rzut oka ktoś „wydaje się” jakiś.
Klasyfikujesz go – wrzucasz do jakiejś szufladki. Słuchasz tego co Ci mówi
intuicja. Zawierzasz swoim odczuciom. Wszak natura kiedyś wymagała od nas
podejmowania szybkich decyzji. Nie jest to zresztą mechanizm pozbawiony
pożytku. Lepiej wziąć nogi za pas, widząc grupę dresów z bejsbolami zmierzającą
w naszą stronę. Możliwe że mają pokojowe zamiary, ale raczej wolałbym tego nie
weryfikować. Niekiedy jednak pozory mogą mylić. Do większości gwałtów nie
dochodzi wcale gdzieś na odludziu w nocy, ale na randkach. Podobnie najskuteczniejszymi
oszustami są ci, którzy potrafią wzbudzać największe zaufanie. Kiedy
przestajemy być ostrożni narażamy się na niespodziewany cios. Niestety życie w
ciągłym strachu oznaczałoby permanentną paranoję. Nadmierna nieufność
paraliżowałaby nasze działania, nie mówiąc już o tym, iż blokowałaby budowanie
normalnych relacji międzyludzkich. Widzimy to na przykładach osób, które
przebyły ciężką traumę – obsesyjna ostrożność nie pozwala rozwijać się
bliskości. Więzi z drugim człowiekiem nie potrzebują tylko psychopaci. Dlatego
potrafią nami tak świetnie manipulować. My zaś broniąc się przed tym dokonujemy
pobieżnej oceny osobników wchodzących z nami w interakcję.
Nie tylko lęk przed nieuczciwymi zamiarami sprawia, że ktoś
może się nam wydawać potencjalnie odpychający. Czasami jest wręcz przeciwnie.
Ktoś wydaje się nam frajerem, kimś pozbawionym charakteru, jednostką
nieistotną. Takich miernot nie szanujemy, a zatem nie liczymy się z nimi
zbytnio i nie przywiązujemy do nich wagi. Często też wyżywamy się na nich. Bo
taki jest człowiek – sonduje na co może sobie pozwolić. Jak ktoś mu pozwoli
wejść sobie na łeb, to może jeszcze zruchać go w dupę. W każdym bądź razie
ciągłe dawanie do niczego dobrego nie prowadzi. A proszenie tym bardziej.
Ale wracając do początku naszych rozważań – podstawowy powód
dla którego nie lubimy kogoś i to od razu, jest taki że ten ktoś wydaje się nam
inny. To czym nasiąkliśmy, do czego nawykliśmy, co wydaje nam się „naturalne”,
zderza się wtedy z negacją, ktoś temu zaprzecza i wskazuje że można inaczej.
Pewnie można, ale i tak go nie lubimy. Po prostu nie ma wspólnej płaszczyzny,
tematu do rozmowy, punktu zaczepienia. To pewne bariery i to dosyć skuteczne.
Lecz jest jeszcze drugi mechanizm, sprawiający że ludzie na ogół zyskują przy
bliższym poznaniu, jeśli już zechcemy ich poznać. Często pokazują wtedy cechy
których nie sposób od razu zauważyć – lojalność, konsekwencję, odblokowaną
spontaniczność. Po pewnym czasie możemy ich też lepiej rozumieć – bardziej
wniknąć w ich świat.

Dlatego śmieszy mnie rasistowska paranoja, rozpętana przez
prawicowe siły, alarmująca ciemny naród przed inwazją imigrantów z kosmosu.
Nazywanie tych przybyszów „śmieciem ludzkim”, jak to raczył uczynić jeden z
politykujących błaznów, dehumanizuje te istoty, sprowadzając ich wartość do
mocy produkcyjnych. Trzeba by zajebać wszystkich inwalidów i starych ludzi, a
także obiboków, jeśli niezdolni do produktywnej pracy są tylko odpadami.
Podobnie myślał Hitler, z tym że akurat staruchów zostawił w spokoju. Polaków
wyemigrowało wielokrotnie więcej niż przyjąć mamy tych tułaczy o agresywnie
niebiałych twarzach, a prawdopodobieństwo śmieci z rąk rodaka i tak będzie
większe niż zamachu terrorystycznego. Bardziej niż terrorystów boję się
kretynów na sterydach. Bardziej niż utraty tożsamości tępych łbów bez żadnej
świadomości. Bardziej niż „czarnuchów” boję się chamów i prostaków. Bo ich
znam.