Mówią że myślenie nie boli, ale to nieprawda. Żaden ludzki
organ nie pobiera tyle energii ile mózg. Z tego powodu człowiek ogranicza
myślenie do minimum. Najczęściej kierują nim odruchy, także te wyuczone. Mówimy
wtedy, że robimy coś na pamięć. To tak jakbyśmy wygaszali myślenie w stan
czuwania, a działali na autopilocie. Intuicja, odruchy, nawyki – to tak
naprawdę my przez większość czasu. W życiu codziennym podejmujemy decyzje
posługując się rozmaitymi heurystykami, czyli uproszczonymi regułami wnioskowania,
co prowadzić może do różnych błędów poznawczych. Lecz wymaga tego ekonomia
myślenia – nie możemy sobie pozwalać na to, żeby mózg przez cały czas pracował
na najwyższych obrotach. Świadomego i analitycznego potencjału używamy tylko
wtedy gdy jest to niezbędne. Kiedy nie napotykamy na swojej drodze żadnych
zauważalnych przeszkód, postępujemy zgodnie z rutyną czyli mechanicznie i
automatycznie.
Sam na pewno to zauważyłeś – gdy uczysz się jakiejś nowej
umiejętności, musisz być skupiony i skoncentrowany, a gdy już ją opanujesz nie
musisz myśleć o tym co robisz w trakcie jej wykonywania. Dlatego ludzie tak
bardzo boją się zmian. Przyzwyczajenia i nabyta praktyka umożliwiają płynne i
bezstresowe funkcjonowanie. A coś o czym nie masz zielonego pojęcia wydaje się
czymś trudnym, chociaż wcale nie musi tak być. Po prostu pewne dane nie zostały
jeszcze zapisane w twoim mózgu połączeniami neuronalnymi, będącymi organicznym
zapisem przebytych przez Ciebie doświadczeń. Oczywiście nie jesteś jakimś
„tabula rasa” i już na starcie otrzymujesz wgrany pakiet nie tylko
biologicznych popędów, ale i indywidualnych predyspozycji. Twój mózg jest mimo
tego bardzo plastyczny, choć zauważyć można, że z biegiem czasu się
krystalizuje. Już Pawłow zauważył, że psa łatwiej nauczyć czegoś niż oduczyć.
Poza tym mózg najbardziej chłonny jest we wczesnych fazach rozwoju.

Pomimo całej naszej złożoności unikamy wysiłku
intelektualnego, bo tylko to umożliwia nam „normalne” funkcjonowanie. Zwracamy
uwagę tylko na rzeczy które wydają się nam przydatne z adaptacyjnego punktu
widzenia, Pozostałe informacje umykają nam jakby mimochodem. Nasz umysł ich nie
wychwytuje, nie analizuje, nie stara się w nie zagłębiać. Z tego choćby powodu
większość z nas ignoruje wiedzę z zakresu uznawanego za abstrakcyjny, bo
wykraczającego poza ramy materialne, prestiżowe czy praktyczne. Gdyby
jaskiniowiec zastanawiał się zbyt wnikliwie nad sprawami filozoficznymi, nie
upolowałby nic do jedzenia, a przy okazji zagłodziłby swoją rodzinę. Tak więc
naturalną i dziedziczną skłonnością ludzką jest stawianie na pierwszym miejscu
kwestii ważnych dla biologicznego bytu, takich jak pełny żołądek, wytwarzanie
narzędzi czy strategia myśliwska. Oczywiście w „nowym wspaniałym świecie” nie
grozi nam już śmierć głodowa, ale zwierzęca natura stawia na pierwszym miejscu
konkret zamiast abstrakcji, miłość cielesną nad platoniczną, a zyski finansowe
ponad wzniosłe słowa.

Nie znaczy to, że wzniosłe słowa nie potrafią nas porwać,
ani że nie jesteśmy w stanie przeżywać „pokrewieństwa dusz”. Po prostu pewne
sprawy są dla nas ważniejsze, a inne mniej. To właśnie kultura, z całym bagażem
znaczeń, idei czy norm, czyni z nas zwierzęta na tyle wyjątkowe, że w
darwinowskiej „walce o byt” nie posługujemy się już maczugami. Argument
fizycznej siły stosujemy tylko w stosunku do jednostek niedostosowanych
społecznie. Przywiązujemy uwagę do walorów estetycznych i systemów wartości,
wyjaśniających nam kwestie egzystencjalne, bo „nie samym chlebem człowiek
żyje”. Eksplorujemy otoczenie, przy okazji budując coraz większy zasób wiedzy,
co nie tylko przekłada się na rozwój materialnej cywilizacji, ale także naszego
postrzegania świata. Uświadamiamy sobie tym samym rozmiary własnej ignorancji.
Nic dziwnego, że w społecznej świadomości nadal najłatwiej
sprzedają się proste odpowiedzi na trudne pytania. Przecież tego właśnie
chcemy, a nie brnąć w labirynt bez wyjścia. To wielki paradoks, że znajdując
się w szczytowej jak dotąd fazie swojego rozwoju, cywilizowane społeczeństwa
zalewa fala wtórnego analfabetyzmu, przejawiającego się brakiem umiejętności
czytania ze zrozumieniem, co w konsekwencji ogranicza zasób używanego
słownictwa i trywializuje złożoność rzeczywistości, jak i złożoność
człowieczeństwa. Wszystko czego potrzebujemy się dowiedzieć możemy przecież sprawdzić
w Google. Powszechna dostępność wiedzy, będąca kiedyś elitarnym przywilejem,
jest dla pokolenia cyfrowego czymś tak spowszedniałym, że wiążące się z tym
możliwości pogłębiają dezorientację części społeczeństwa niezdolnej do
świadomego rozwoju. W efekcie rewolucja informatyczna, obok globalizacji
przekazu i stworzenia najwspanialszej biblioteki w dziejach, służy również do
przekazywania banalnych treści, o charakterze wręcz ekshibicjonistycznym.
Internet staje się dla niektórych bardziej narzędziem ekspresji i wyrażania
siebie, niż źródłem inspiracji, polem dyskusji czy wymiany poglądów. Na
monitorze jak w soczewce widzimy całe spektrum naszego człowieczeństwa – od
pochłaniającej pasji po prymitywny marazm. Wybór należy do Ciebie. Poza tym
zawsze możesz go wyłączyć.